Czterokrotna olimpijka, zdobywczyni złotego medalu w Tokio i mistrzyni Europy – wydawać by się mogło, że osiągnęła już wszystko w lekkoatletyce. Mimo imponującej listy sukcesów, nadal stawia sobie ambitne cele w bieganiu. Rozmowa z Justyną Święty-Ersetic.


 

Opowiedz, jak zaczęła się twoja przygoda z bieganiem – czy to była od razu lekkoatletyka?

Myślę, że biegam około 20 lat. Często, gdy spotykam się z dziećmi w szkołach, słyszę pytanie: A ile lat pani trenuje? Odpowiadam wtedy: Biegam już tyle lat, że wielu z was nie było jeszcze na świecie! Widzę ich ogromne zdziwienie. Do najmłodszych biegaczek już nie należę, ale przez te lata zdobyłam sporo doświadczenia biegowego (śmiech). Jak to wszystko się zaczęło? W moim przypadku historia potoczyła się dość klasycznie. W szkole byłam bardzo energicznym dzieckiem – uwielbiałam spędzać czas na boisku, brałam udział w różnych zawodach sportowych: od piłki nożnej, przez siatkówkę, aż po piłkę ręczną. Później pojawiło się bieganie. Pojechałam na Mistrzostwa Powiatu Raciborskiego, a tam, w hali Szkoły Mistrzostwa Sportowego, wystartowałam na dystansie 8 × 50 metrów. Właśnie tam wypatrzył mnie trener z tej szkoły i zaprosił na zajęcia SKS (Szkolny Klub Sportowy), które odbywały się raz w tygodniu, w soboty. Tak powoli zaczęła się moja przygoda z bieganiem.

Czy od razu bieganie ci się spodobało?

Właśnie nie podobało. Jednak przy wyborze gimnazjum zdecydowałam się na Szkołę Mistrzostwa Sportowego. To wtedy treningi stały się codziennością. Przyznam szczerze, że miałam zupełnie inne wyobrażenie o tym, jak będą wyglądać. Na początku było ciężko – już sama rozgrzewka, czyli przebiegnięcie 3 kilometrów, było dla mnie prawdziwą udręką. Mimo to, coś ciągnęło mnie w stronę biegania. Potem pojawiły się pierwsze sukcesy – najpierw zostałam mistrzynią Śląska, później makroregionu. To wciągało mnie coraz bardziej. Chciałam więcej i więcej. Miałam też ogromne szczęście, że trafiłam na wspaniałych ludzi – trenera i trenerkę, którzy byli prawdziwymi pasjonatami sportu. Zarazili mnie miłością do lekkoatletyki i pokazali, że bieganie to coś więcej niż tylko sport. Dziś, z perspektywy czasu wiem, że gdybym miała ponownie podjąć decyzję o wyborze tej drogi, nie zmieniłabym nic. Wybrałabym tak samo.

Pamiętasz swój pierwszy udział w poważnych zawodach?

To może mój pierwszy międzynarodowy wyjazd? To były Mistrzostwa Świata Juniorów Młodszych i start w sztafecie szwedzkiej – 100, 200, 300 i 400 metrów. Mnie przypadł najdłuższy dystans. Pamiętam, że ten start wiązał się z ogromnym stresem. Przed biegiem praktycznie nie zmrużyłam oka. W głowie kłębiły się pytania: Co ja tutaj robię? Czy to jest tego warte? Czy dam radę? Czułam się sparaliżowana. Na miejscu porozmawiałam z trenerem. Uspokoił mnie, mówiąc, żebym po prostu pobiegła tak, jak robiłam to wcześniej. Te słowa dodały mi otuchy.

W takim razie dopytam o stres. Jak teraz to wygląda – czy masz już swoje patenty na takie sytuacje przedstartowe?

Zawsze myślałam, że im więcej doświadczenia zdobędę, tym mniej będę się stresować przed startami. Okazało się jednak, że to tak nie działa. Stres pojawia się zawsze – czasem jest mniejszy, czasem większy. Na szczęście należę do zawodniczek, na które działa on mobilizująco, a nie paraliżująco. Kiedy starty odbywają się wieczorem, trzeba jakoś zagospodarować cały dzień przed zawodami. Mam swoje sposoby – lubię pójść na kawę, obejrzeć film, rozwiązywać krzyżówki. Po prostu zajmuję czymś głowę. Nawet na rozgrzewce, tuż przed zawodami, lubię porozmawiać i pożartować. Pełne skupienie przychodzi przed samym startem.

Na dystansach, na których startujesz, każda sekunda i minuta się liczą.

Dla wielu osób nasze starty wydają się takie proste – ruszasz szybko i biegniesz. Ale to tak nie działa. Gdybym od samego początku pobiegła na maksimum, szybko zabrakłoby mi sił. Na tym dystansie nie ma zbyt wiele czasu na przemyślenia. Kluczowe jest dobre wyjście z bloku, mocny start i umiejętne rozłożenie energii. Najważniejsze to zachować jak najwięcej sił, na przykład na ostatnie 100 metrów.

Powiedz, jak wyglądają twoje treningi?

Kiedy jako juniorka trenowałam w Raciborzu, moja baza opierała się głównie na wytrzymałości tlenowej. Sporo czasu spędzałam na długich wybieganiach w lesie i zabawach biegowych. Ponieważ nie miałam blisko stadionu, treningi najczęściej odbywały się w lesie lub parku. Zmiana nastąpiła, gdy rozpoczęłam studia na AWF-ie w Katowicach. Pojawił się trener, a wraz z nim mocniejsze akcenty siłowe i szybsze bieganie, już konkretnie pod mój dystans. Studia zaczęłam w 2011 roku, więc od tamtej pory sporo się zmieniło. Kiedyś biegałam więcej, teraz z trenerem stawiamy na jakość – treningów jest mniej, ale są intensywniejsze. Cały czas pracuję nad szybkością, bo to moja pięta achillesowa. Dlatego w moim planie pojawiło się więcej treningów skocznościowych. Na ten temat można by mówić długo.

Jak wygląda twój typowy dzień treningowy? Jak na przykład wygląda on dzisiaj, kiedy rozmawiamy i jesteś na zgrupowaniu.

Nasze dni na zgrupowaniach wyglądają dość podobnie. Żartujemy, że rozpoznajemy dzień tygodnia po zaplanowanych akcentach treningowych. W poniedziałek głównym elementem treningu jest siłownia, we wtorek wytrzymałość szybkościowa, w środę tempo, w czwartek ponownie siłownia, w piątek znów wytrzymałość szybkościowa, a w sobotę ponownie tempo. Obecnie jesteśmy na zgrupowaniu w Spale – to już moje czwarte zgrupowanie w tym miejscu z rzędu.

Jak znajdujesz motywację do kolejnych wyzwań po zdobyciu złota olimpijskiego? Jak motywujesz się do treningów? 

Przed zdobyciem medali na Igrzyskach Olimpijskich było to prostsze, bo cel był jeden – Igrzyska. Wszystko robiłam z myślą o nich, bo to spełnienie marzeń każdego sportowca – zdobycie medalu. Muszę przyznać, że po nich poczułam pewien dołek. Zdobyłam to, o czym sportowiec marzy, dwa medale olimpijskie. I co teraz? Wydawało mi się, że nic więcej medalowego nie da się osiągnąć. Pojawił się moment zwątpienia i brak motywacji. Jednak wróciłam do trenowania, bo wiedziałam, że jeśli chcę wystartować w następnym sezonie, muszę to zrobić. Wyznaczyłam sobie nowe cele i teraz do nich dążę. Mam jeszcze swoje małe marzenia, które chciałabym spełnić. To bardzo mi pomaga, kiedy wychodzę na naprawdę ciężkie treningi.

Jakie masz cele sportowe na najbliższe starty?

Za tydzień zaczynają się Halowe Mistrzostwa Europy (początek marca 2025), które są moim głównym celem. Patrząc szerzej, Mistrzostwa Świata w Tokio to główny cel na ten sezon. Chciałabym również poprawić swój rekord życiowy, ponieważ wiem, że jestem w stanie to osiągnąć. Jeśli tylko będę zdrowa, wierzę, że uda mi się to zrealizować.

Czy planujesz kiedyś spróbować sił w biegach ulicznych, np. w półmaratonie lub maratonie?

Miałam kiedyś okazję wystartować dwa razy na dystansie 10 kilometrów na asfalcie, w ramach treningów i rozbiegania. Na pewno po zakończeniu kariery zawodowej chciałabym wystartować w półmaratonie – może nie dla wyniku, ale dla własnej satysfakcji. Kiedyś mój mąż mi to obiecał, więc zobaczymy, czy dotrzyma słowa i pobiegniemy razem (śmiech).

Kto był twoją największą inspiracją w sporcie dla ciebie jako biegaczki?

Na pewno w Polsce taką ikoną była Irena Szewińska, która osiągnęła tak wiele w polskiej i światowej lekkoatletyce. Z zagranicznych to Allyson Felix, wielokrotna medalistka mistrzostw świata, zdobyła 11 medali igrzysk olimpijskich.  Jej sukcesy to jedno, ale równie ważne było dla mnie, w jakim stylu pokonywała dystans – technicznie, z niesamowitą płynnością. Poza tym imponowała mi tym, jak pod koniec kariery walczyła o prawa kobiet w wielu aspektach. Pamiętam, jak kiedyś przyjechała do Polski, a ja miałam możliwość wystartować obok niej. To było dla mnie ogromne wyróżnienie. Raz udało mi się z nią wygrać i pomyślałam: Dokonałam tego!

Jesteś też Żołnierzem Wojska Polskiego oraz częścią drużyny Centralnego Wojskowego Zespołu Sportowego.

Na początku pojawiła się możliwość odbycia szkolenia i zastanawiałam się, czy w ogóle sobie poradzę. Jednak po sezonie postanowiłam spróbować swoich sił.  Kilka lat już należę do tej grupy CWZS, a dla nas, sportowców, to świetne zabezpieczenie i ogromne wyróżnienie. Mamy możliwość reprezentowania Polski, brać udział w Igrzyskach i zawodach wojskowych.

Na koniec, jakie trzy najważniejsze rady przekazałabyś biegaczkom, lekkoatletkom, które dopiero zaczynają swoją przygodę z tym sportem?

Na pewno ważne jest, aby pracować nad swoją techniką biegu oraz zapobiegać urazom, zabezpieczając wszystkie mięśnie. Kiedyś nie przywiązywałam do tego wagi, ale teraz mam wiedzę i doświadczenie. Trzeba też słuchać swojego ciała – jeśli coś boli, warto odpuścić. Należy zwracać uwagę na regenerację – sen oraz odpowiednie odżywianie. W treningach trzeba być cierpliwym i konsekwentnym. Nie wszystko udaje się od razu. Nie zostaje się mistrzem Polski, Europy czy Świata z dnia na dzień – na to potrzeba czasu.

 

Justyna Święty-Ersetic – polska lekkoatletka, czterokrotna olimpijka, która reprezentowała Polskę na igrzyskach w Londynie, Rio de Janeiro, Tokio i Paryżu. W zaledwie 90 minut zdobyła dwa medale podczas Mistrzostw Europy w Berlinie, dwukrotnie stając na najwyższym stopniu podium – w biegu na 400 m oraz w sztafecie 4×400 m.

 

Rozmawiała: Magdalena Bryś
Fotografia: adidas Runners