Dla kobiety czas ciąży i po porodzie jest wymagający, ale można go sobie ułatwić i zadbać o siebie, nie tylko podczas wizyt u ginekologa, ale także u fizjoterapeuty uroginekologicznego czy osteopaty. Te dziedziny, znane u nas od niedawna, pomagają kobietom, patrzą na nie z innej strony i są uzupełnieniem opieki ginekologicznej. Dlaczego aktywność fizyczna w okresie ciąży jest ważna, jak zadbać o ciało po porodzie i bezpiecznie wrócić do uprawiania sportu? Marysia Woźniak – fizjoterapeutka ginekologiczna, osteopatka, ale też mama i biegaczka amatorka, opowie na te i więcej pytań.


 

B: Zajmujesz się dziedzinami, które w Polsce nie są jeszcze tak dobrze znane, czyli fizjoterapią uroginekologiczną i osteopatią. Przybliżysz nam, czym te dziedziny się zajmują, a czym osteopatia różni się od klasycznej fizjoterapii?

M: Osteopatia jest uważna w naszym kraju jeszcze trochę za „czary mary”. To dziedzina podchodząca całościowo do pacjenta. Nie patrzymy tylko na problem w danym miejscu, tylko szukamy przyczyny i patrzymy na całe ciało. To jest największa różnica między osteopatią i fizjoterapią. Jest to bardzo ciekawe, czasem problem nie leży w danym miejscu, które np. boli, tylko gdzieś bardzo daleko od tego miejsca w ciele. Może być to nawet problem psychosomatyczny, który da się rozwiązać poprzez zagadnienia osteopatii czaszkowo krzyżowej i to jest bardzo ciekawe. Fizjoterapia uroginekologiczna jest to z kolei szerokie podejście do problemów kobiecych, czyli m.in. nietrzymanie moczu, ciąża, problemy ginekologiczne, opadanie narządu rodnego.

Fizjoterapia jest dzisiaj bardzo dobrze znana, każdy wie, jak to wygląda, wiele osób miało do czynienia z fizjoterapeutą. Natomiast osteopatia jest jeszcze u nas rzadko wykorzystywana, choć może pomóc w wielu aspektach, nie tylko przy problemach ruchowych.

To przede wszystkim praca na narządach wewnętrznych, do których przywiązujemy bardzo dużą wagę. W naszej pracy, tak jak wspomniałam, wykorzystuje się terapię czaszkowo-krzyżową, głównie w problemach aspektu psychicznego, np. depresje, nerwice, problem z koncentracją u dzieci, maluszki po ciężkich porodach też świetnie reagują na taką tereapie. Na szczęście jest już coraz więcej osteopatów w Polsce, co mnie bardzo cieszy. Jeszcze w roku 2019/20 to było to 360 osób z wyliczeń Towarzystwa Osteopatii Polskiej. Dzisiaj myślę, że jest już więcej.

To niewiele.

Bardzo niewiele. Biorąc pod uwagę, że jedna uczelnia wypuszcza rocznie ok. 200-250 fizjoterapeutów, to różnica jest ogromna.

Jeśli chodzi o fizjoterapię uroginekologiczną, to też jest bardzo młoda dziedzina, choć mam wrażenie, że bardziej rozpowszechniona niż osteopatia. Od paru lat widać jak bardzo prężnie się rozwija. Coraz więcej mówi się o tym temacie i to nie tylko w kontekście kobiet w ciąży. W niektórych szpitalach ginekologicznych po porodzie też przychodzi fizjoterapeutka na konsultacje.

Tak, to prawda. Taką prekursorką fizjoterapii uroginekologicznej była w Polsce pani dr Jadwiga Kozłowska z krakowskiego AWF i ona ją do nas sprowadziła. Miałam jeszcze okazję mieć z nią zajęcia. Ona już w latach 70-tych prowadziła w szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie ćwiczenia dla kobiet. W Polsce dalej pokutuje przekonanie, że idzie się do ginekologa, jak jest się w ciąży, a potem już nie, chyba, że coś zaczyna się dziać. Więc przez długi czas nic nie robiono w zakresie fizjoterapii uroginekologicznej, ale na szczęście weszliśmy do Europy zza żelaznej kurtyny, co spowodowało rozwój tej dziedziny. My, już jako kolejne pokolenie, mamy większą samoświadomość swojego ciała, głośno się o tym mówi, ale dalej zdarzają się przypadki młodych kobiet, bardzo zaniedbanych, z poważnymi problemami, i jest to bardzo smutne. W dodatku ginekolodzy też często nie pomagają, bo mówią, że nic to nie da, co jest bardzo przykre i nieprawdziwe.

Ginekolodzy patrzą na aspekty kobiece pod innym kątem, to trochę, jakby porównać ortopedę i fizjoterapeutę, ten sam problem, a różne podejście. A tak naprawdę to się uzupełniają. Bo oczywiście ważne są wyniki badań oraz prawidłowy rozwój, ale równie ważne są tkanki, które znajdują się dookoła.

W naszym ciele chodzi o to, żeby był ruch. Jeżeli tego ruchu nie ma, coś jest napięte, usztywnione, zablokowane, to rodzi to łańcuch bardzo niedobrych kompensacji, które mogą wpłynąć na płodność, rozwój ciąży, jej przebieg. Może też wpłynąć potem na dno miednicy. Ginekolog zajmuje się swoimi sprawami, cytologia badaniami, a my swoimi, czyli dbamy, żeby w ciele był ruch.

Trafiłam do Ciebie, będąc już w ciąży. Ale kiedy tak właściwie kobieta powinna się zgłosić do fizjoterapeuty uroginekologicznego lub osteopaty?

Jeżeli kobieta planuje zajść w ciąże, to dobrze by było się pokazać już wcześniej, żeby sprawdzić ruch macicy, ruch jajników, czy nie ma żadnego napięcia na tętnicach, które powodują prawidłowe narastanie endometrium. Żeby było dobre podłoże do zapłodnienia i do zaimplantowania się małego człowieka. Natomiast jeżeli kobieta jest już w ciąży, to zazwyczaj zaczynamy prace od 20 tygodnia, żeby zacząć przygotowanie do dobrego porodu lub jeżeli coś pacjentce doskwiera już na samym początku ciąży, to wtedy się zgłasza.

Jakie są korzyści dla kobiety z tytułu opieki u fizjoterapeuty uroginekologicznego? Przygotowanie do porodu to jedno, ale pamiętam też przejście przez czas ciąży i zmiany, które wtedy dzieją się w ciele. Wychodizłam od Ciebie z gabinetu taka zrelaksowana i spokojna.

Ja najczęściej spotykam się z pacjentkami tak co 3-4 tygodnie, jeżeli nic się nie dzieje poważniejszego. To właśnie co 3-4 tygodnie następuje gwałtowna zmiana w organizmie kobiety ciężarnej. Dobrze jest wtedy zapanować nad rosnącą macicą, żeby więzadła były elastyczne, żeby kręgosłup lędźwiowy wytrzymał rosnące obciążenie brzuszka, żeby kość krzyżowa była mobilna, żeby potem łatwiej dziecko mogło się narodzić. To ważne, żeby nic nie przytrzymywało w kanale rodnym schodzącej główki. Tak naprawdę kobieta czuje się też zadbana, zaopiekowana i to jest korzystne nawet dla samej psychiki.

Dzisiaj też coraz częściej mówi się o korzyściach aktywności fizycznej w ciąży, choć bywa to kontrowersyjne, a ginekolodzy też mają różne podejście do tego tematu. Jak pozostać aktywną przez te 9 miesięcy ciąży, by było to dla nas bezpieczne?

To bardzo skomplikowane pytanie i muszę tutaj odpowiedzieć dwutorowo. Pierwszym aspektem są kobiety, które nie uprawiały aktywności fizycznej bardzo regularnie. Poszły na fitness, delikatnie się ruszały. Myślę, że powinny pozostać w ciągłym ruchu pod kątem przygotowania do poprawnego porodu pod okiem fizjoterapeuty urgoginekologicznego, na zajęciach dla ciężarnych lub pod okiem trenera personalnego, jeśli ćwiczyły na siłowni. Także ten ruch powinien być, bo w czasie porodu nasz organizm poddawany jest wielkiemu wysiłkowi, żeby nasze mięśnie, stawy pozostały nienaruszone, ponieważ relaksyna bardzo mocno je rozluźnia, co może powodować potem ból więzadłowy i niepotrzebne rozciąganie stawów.

Jeżeli chodzi o kobiety, które są aktywne zawodowo lub półzawodowo, w przypadku sportu, to one nie powinny zaprzestawać praktycznie w ogóle swojej aktywności fizycznej. Mogłoby to być tak dużym szokiem dla organizmu, że mogłoby dojść do poronienia albo obumarcia płodu. One pozostają w ruchu, takim, jakim były praktycznie przez cały czas. Możemy zobaczyć, jak Adrianna Sułek trenowała całą ciążę albo Justyna Kowalczyk, dobierając odpowiednio obciążenia treningowe.

Myślę, że to jest ciekawe, zwłaszcza, że przykład Ady jest bardzo świeży i kontrowersyjny, podobnie jak Justyny Kowalczyk. Było też widać, że dla wielu osób jest to niezrozumiałe.

Dlatego dobrze, że udostępniały to, co robiły, bo ciągle pokutuje fakt, że kobieta w ciąży powinna leżeć na kanapie i jeść za dwoje, bo dzidziuś rośnie. A to nie o to chodzi. Nasze babcie, nasze prababcie cały czas pracowały w polu i często tam rodziły, a potem przychodziły z dziećmi do domu. One ruszały się cały czas i wyglądało to zupełnie inaczej.

Czy w swojej pracy widzisz różnicę, kiedy przychodzi kobieta, która uprawia regularnie sport, np. 3-4 razy w tygodniu, w porównaniu z taką, która nie uprawia specjalnej aktywności fizycznej. Czy widać różnicę w przygotowaniu do porodu, potem podczas porodu i już w okresie połogu, regeneracji i powrocie do aktywności czy codziennego życia?

Tak, jest bardzo duża różnica, ze względu na samoświadomość ciała. Kobiety, które regularnie uprawiają sport i ruszają się, nawet na poziomie czysto amatorskim, już wiedzą, jak ich ciało funkcjonuje. Wiedzą, czego mogą się po nim spodziewać. Ale przede wszystkim wiedzą, jak oddychają, a to w ciąży i podczas porodu jest bardzo ważne. Ten oddech pomaga nam urodzić. Natomiast kobiety, które nie uprawiają żadnej aktywności fizycznej, a jest to bardzo częste, zupełnie nie wiedzą, jak oddychać. Ciśnienie w ich ciele jest bardzo zaburzone, więc wtedy rozstęp mięśnia prostego brzucha jest dużo większy. Jest też ciężej wrócić do aktywności fizycznej. Ten brzuch jest potem wiotki, są bóle pleców z niestabilności i braku ochrony mięśniowej. Niestety takie rzeczy jeszcze się zdarzają i to dość często.

Brak ruchu jest tak naprawdę szkodliwy.

Tak, ja myślę, że to jest kwestia wyrobienia nawyku. Są osoby, które po prostu nie lubią się ruszać, w ich rodzinach nie było historii sportowych i same teraz tak żyją. Od pracy do kanapy i tyle, a potem jeszcze pojawia się dziecko.

Wspominałaś o rozejściu mięśnia prostego brzucha, co jest dosyć często spotykane w czasie ciąży. Ma to też duży wpływ na to, jak możemy ćwiczyć, i jak wygląda powrót do aktywności fizycznej po porodzie. Kiedy po urodzeniu dziecka możemy bezpiecznie zacząć ćwiczyć, a raczej aktywować mięśnie?

Bardzo dużo zależy od przebiegu porodu. Przy naturalnym porodzie, jeśli nic się nie działo, to aktywacja powinna być już w szpitalu, jeszcze, jak leżymy w pierwszej i drugiej dobie. To powinny być ćwiczenia oddechowe torem przeponowym, napinanie mięśnia poprzecznego brzucha, żeby kresa powolutku zaczęła pracować i mięsień poprzeczny pomagał jej się schodzić. Natomiast po cesarskim cięciu, jeśli wszystko jest w porządku i blizna nie wykazuje tendencji do ropienia czy rozchodzenia się, to podobnie. Ćwiczenia oddechowe i aktywacyjne można wykonywać już w szpitalu. Jeśli już wypadną szwy albo zostaną wyciągnięte, to wtedy można już zacząć ćwiczenia aktywacyjne na pośladki, nogi, ręce, żeby ruszyć cały organizm do aktywności po porodzie.

Przy cesarskim cięciu pojawia się temat blizny, ale także przy porodzie naturalnym, podczas nacięcia krocza. Niestety u nas w kraju wciąż jest to bardzo popularne na sali porodowej. Jak z tym sobie radzić? Jak pracować z blizną? I dlaczego to jest tak ważne, by tego nie zaniedbać, bo konsekwencje mogą sią pojawić wiele lat później?

Tak zdecydowanie to prawda, w Krakowie jeszcze nie jest tak źle, ale już np. w mieście oddalonym o ok. 15 km od Krakowa odsetek nacięć krocza to już jest 85% . Jest to śmieszne, a zarazem tragiczne. Przypadek mojej pacjentki, gdzie ona i partner bardzo wysocy, dziecko z wagą urodzeniową 4,5 kg i ona urodziła bez pęknięcia i bez nacięcia. Da się. Jeśli już jest taka blizna i zdarzyło się naciąć krocze, to masaż wdraża się, jak już nie ma szwów. Jest to naprawdę bardzo delikatne na samym początku, żeby ta blizna była miękka i przesuwna, ponieważ ona sama od siebie może generować ból, napięcie dna miednicy. Będzie to skutkowało albo napięciem mięśni powierzchownych dna miednicy lub głębokich, a najgorsze jest to, że może powodować napięcie na tętnicy, która daje ukrwienie do głowy kości udowej, co będzie powodowało szybsze zmiany zwyrodnieniowe w prawej lub lewej kości (w zależności, w którą stronę jest nacięcie).

Blizna po cesarskim cięciu jest dużo gorsza w stosunku do tej po nacięciu krocza, ponieważ daje zmiany do wszystkich narządów, które są dookoła. Przecinane są wszystkie powłoki brzuszne, łącznie z mięśniami, otrzewną, która powleka wszystkie narządy. Może prowadzić do sklejenia w jelicie cienkim, w jelicie grubym, zmiany w ruchomości macicy i jajników, może penetrować później do jajowodów i powodować wtórną niedrożność jajowodów. Z taką blizną zaczynamy pracować jeszce w połogu czy w czasie pierwszych 6 tygodni po porodzie. Z samą blizną możemy pracować pierwsze 2 miesiące, potem już z nią nic nie możemy zrobić. Po tym czasie możemy jedynie pracować z tkankami dookoła, żeby odklejać ją i powodować lepszą ruchomość dookoła blizny.

Marysiu, Ty jesteś też mamą, mała za chwilę będzie miała roczek, masz też dużo wiedzy, której przeciętna kobieta nie ma. Czy ciebie coś zaskoczyło w czasie ciąży, czy to że miałaś taką wiedzę, to tobie to pomogło?

Tak, zdecydowanie miałam problem z moim stawem krzyżowo-biodrowym. Bardzo pomogło mi to, że byłam na kursie i zrobili mi z tym porządek. Cała ciąża była jednym wielkim zaskoczeniem. Znać to wszystko z teorii, a przeżyć, to potem w praktyce są dwie różne rzeczy. Na pewno dużym zaskoczeniem było dla mnie to, że nic mi w ciąży nie doskwierało, nic mnie w ciąży nie bolało. Ale to wiązało się z tym, że do 39 tygodnia ciąży chodziłam na siłownię i ćwiczyłam, dużo spacerowałam. Z biegania musiałam niestety zrezygnować, bo wzrosło mi ciśnienie na samym początku ciąży i było to trochę zagrażające dla dzidziusia. Potem w trakcie porodu myślę, że zaskoczyło mnie to, że tak nie bolał, przynajmniej moje subiektywne odczucie. Niestety skończyło się nagłym cesarskim cięciem, więc później było już dużo gorzej, ale już w pierwszym tygodniu, jak wróciliśmy do domu, robiłam sobie ćwiczenia aktywacyjne i brzuch praktycznie już po 3 miesiącach wrócił do stanu wyjściowego. Akurat miałam rozejście na 1 palec, takie fizjologiczne, więc po 3 miesiącach z powrotem było już tyle samo.

Można powiedzieć, że jesteś reklamą tego, że w ciąży warto się ruszać i nie rezygnować z tego, tylko odpowiednio dobierać aktywności do naszych możliwości i wybierać to, co dla nas jest bezpieczne.

Oczywiście. To, że niektóre kobiety źle reagują na aktywność fizyczną w basenie ze względu na infekcje intymne, nie przekreśla tego dla innych kobiet, które mają inną florę bakteryjną pochwy. Bo być może pływały całe swoje życie i będą na to odporne. Trzeba tak dobrać obciążenia treningowe i aktywność fizyczną, żeby sobie nie zaszkodzić, ale równocześnie wspomóc się na czas ciąży, na czas połogu i pierwszy rok po porodzie, który jest wymagający, żeby ciało mogło dojść do siebie.

Mówi się, że dopiero po 2 latach po urodzeniu dziecka organizm dochodzi do siebie i w pełni się regeneruje.

Tak, to prawda. Dlatego często kobiety, które mają dzieci rok po roku albo w niedużym odstępie czasowym mają dużo więcej dolegliwości niż kobiety, które maja przerwę między dziećmi 2 lub wiecej lat.

Na sam koniec – kwestia powrotu do biegania. Kiedy bezpiecznie można o tym pomyśleć?

Przede wszystkim powinno być to skonsultowane z lekarzem prowadzącym, ginekologiem w przypadku cesarskiego cięcia, czy blizna nie ulegnie rozerwaniu. W przypadku nacięcia – konsultacja z fizjoterapeutą uroginekologicznym lub osteopatą, czy wszystko goi się poprawnie, czy uległo rozmasowaniu, czy nic nie spina, nie powoduje napięcia na dnie miednicy, co może potem powodować złe ustawienie nóg i całą kaskadę problemów wstępujących do organizmu. Czy jest prawidłowe napięcie na mięśniach dna miednicy, czy nie doszło do opadania narządu rodnego. Najpierw musimy się skonsultować. Jeżeli specjalista uzna, że wszystko jest w porządku i rozejście mięśnia prostego brzucha jest fizjologiczne lub zbliżone do fizjologicznego, czy ok. 1-1,5 palca, ale z napięciem kresy można sobie wdrożyć wtedy marszobiegi o zmiennym tempie. Np. ja zaczynałam 7/9 minut marszu i 2/3 minuty truchtu i stopniowo zmieniać sobie te proporcje, aż do zaniknięcia marszu i pozostawienia tylko biegu. Potem to już jest związane z tym, jakie mamy cele, czy przygotowujemy się do zawodów, czy po prostu chcemy pobiegać.

Udaje ci się wracać do biegania. Biegasz w miarę regularnie czy jeszcze to jest loteria?

Różnie to bywa, na szczęście mamy wózek biegowy, więc mogę robić treningi razem z nią. Ratuje to życie. Jest to naprawdę mecząca sprawa. Dzisiaj akurat biegałam bez wózka i nagle się okazało, że biegam 30 sekund na km szybciej niż bez wózka, więc pchanie przed sobą 23 kilogramy wózka to taki trening siły. Wróciłam do biegania 3 miesiące po porodzie. Najpierw marszobiegi, potem już trucht z wózkiem lub bez, jeśli ma się kto zająć córeczką i w miarę udaje się te treningi łączyć z życiem. Chodzę dużo na basen, jeżdżę na rowerze. Ze względu na to, że miałam cesarskie cięcie, mogłam na ten rower wsiąść szybciej, bo nie było obciążenia na dno miednicy. Aktywność fizyczna się pojawia i to w większych proporcjach, niż się spodziewałam w tym pierwszym roku po urodzeniu dziecka. Naprawdę przyczepka biegowa robi robotę. Mała idzie spać, a my sobie spokojnie robimy trening, czy na asfalcie, czy w lesie, czy czasem wybierzemy się z nią w góry.  Więc wszystkim aktywnym mamom bardzo polecam. Wózek biegowy czy przyczepki multifunkcyjne to naprawdę bardzo ułatwia.

 

Maria Woźniak – fizjoterapeutka uroginekologiczna, osteopatka. Zajmuje się głównie kobietami w ciąży i po porodzie. Pomaga im przejść przez ten czas. Prywatnie miłośniczka biegów górskich i mama prawie rocznej córeczki.

 

 

 

Rozmawiała: Barbara Świerc
Fotografie: archiwum prywatne Marii Woźniak