Maja Makowska, znana jako Sugarwoman, pokazuje, że można osiągnąć w sporcie wiele, jeśli się tylko chce – nawet pomimo choroby, jaką jest cukrzyca. Poprzez swoje aktywności i akcje, takie jak „Z cukrzycą na kole, zachęca i edukuje nie tylko cukrzyków”, ale i innych sportowców oraz rodziców diabetyków.

Maja, obserwuję Cię już od dłuższego czasu. Jesteś przykładem, bo pokazujesz, że choroba – czyli w Twoim przypadku cukrzyca – wcale nie musi być ograniczeniem w sporcie. Opowiedz więcej, jak wyglądały Twoje początki z bieganiem, a potem ze sportem nieco ekstremalnym?

Zaczęło się od najbardziej banalnej rzeczy, bo chciałam po prostu schudnąć. Na studiach bardzo szybko przybrałam na wadze i próbowałam wielu aktywności, by zrzucić dodatkowe kilogramy. Zaczęłam chodzić na zumbę, siłownię. Wtedy też przeczytałam, że bieganie pomaga w schudnięciu i tak rozpoczęłam pierwszą przygodę z tym sportem. Początkowo zmuszałam się niesamowicie, bo bardzo tego nie lubiłam. Najpierw biegałam tylko wokół bloku, a potem wokół osiedla. To był też czas, kiedy mieszkałam w Gdańsku i niedaleko mojego mieszkania znajdowało się molo, więc robiąc taką trasę tam i z powrotem pokonywałam kilka dobrych kilometrów, aż przebiegłam pierwsze 10.  Niedługo potem pojawiła się  taka refleksja, że chciałabym spróbować biegów ulicznych. Po raz pierwszy udział w takich zawodach wzięłam w  Gdyni i od tamtej pory nie rozstaję się z bieganiem. Natomiast po przeprowadzce do Warszawy, gdzie rozpoczęłam studia magisterskie, trafiłam na crossfit. Bardzo „wkręciłam się” w tę dyscyplinę… ale niedługo potem dowiedziałam się o zawodach triathlonowych. Od razu chciałam spróbować swoich sił tyle, że nie potrafiłam pływać. Poprosiłam o pomoc koleżankę z crossfitu, która zaczęła mnie uczyć tej dyscypliny, zaczynając od techniki oddychania. Następnie odezwałam się do Eugeniusza Śnieżko, założyciela społeczności „Aktywni z cukrzycą” i dołączyłam do jego zespołu. Gienek namówił mnie do startu na dystansie 1/8 triathlonu (475m pływania, 22,5km jazdy rowerem i 5,25km biegu). Pierwsze połówki triathlonu przepłynęłam na przemian – trochę żabką i kraulem.

Obawiałaś się takich zawodów?

Nie miałam lęku przed otwartą wodą, ale na spokojnie musiałam wcześniej do niej wejść i przygotować się, przyzwyczaić. Dla mnie wciąż najcięższą częścią triathlonu jest właśnie pływanie, bo nie mogę wtedy mierzyć cukru. Zawsze natomiast mam schowany żel do zjedzenia pod pianką. Jeśli wyczuwam, że cukier spada, przewracam się na plecy i go jem. Cukier mogę zmierzyć dopiero wtedy, gdy wychodzę z wody. Myśl o takim procesie początkowo była dosyć stresująca. Dziś jednak traktuję to zwyczajnie jako element zawodów.

Czy kiedykolwiek odczuwałaś, że cukrzyca jest bardzo ograniczająca w uprawianiu sportu
i aktywności dosyć ekstremalnych, jak ultra kolarstwo czy triathlon? Jak przygotowujesz się do zawodów?

Nigdy nie odczuwałam, że cukrzyca jest moim ograniczeniem, choć oczywiście jest to pewnego rodzaju utrudnienie – zawsze muszę pamiętać, by dbać o poziom cukru we krwi. Początkowo, na przykład podczas jazdy rowerem, zatrzymywałam się, by ukłuć się w palec i dokonać pomiaru. Sytuacja nieco się zmieniła, gdy na rynek weszły CGM, czyli urządzenia ciągłego monitorowania glikemii. Wówczas cały pomiar zaczął odbywać się już automatycznie. Teraz widzę swój poziom cukru na urządzeniu edge na rowerze i nie muszę się zatrzymywać. Nadal jednak jestem bardzo wyczulona na punkcie swoich cukrów. Na każdy spadek cukru od razu reaguję, jedząc na przykład wspomniany żel czy banan – w końcu w wielu przypadkach niski cukier może doprowadzić nawet do śmierci. Oczywiście wielokrotnie zdarzały mi się też cukry wyższe. I choć nie jest to zdrowe, to na pewno bezpieczniejsze, gdy mam parametry wyższe niż takie „na granicy” – zwłaszcza podczas pływania.

Kiedy wiem, że zawody mogą trwać więcej niż 4-5 godzin, pamiętam, by wieczorem – przed zawodami – obniżyć insulinę. Rano jem wówczas m.in. masło orzechowe. Inaczej zadziałają same węglowodany, np. ryż z bananem i miodem, a inaczej zadziała ryż z bananem i masłem orzechowym. Razem z moim dietetykiem zawsze stawiamy na to, by cukier nie zmieniał się dynamicznie, tylko aby stopniowo wzrastał i utrzymał się na właściwym poziomie. Raz zdarzyła mi się dosyć poważna sytuacja związana z bardzo złym samopoczuciem w trakcie startu, ale dotyczyła ona cukrzycy. Okazało się, że mam uczulenie na nabiał, a rano przed zawodami wypiłam kawę z mlekiem. Jadąc potem na rowerze, bardzo rozbolał mnie brzuch. Niestety nie mogłam wtedy dokończyć zawodów, ponieważ oprócz bólu brzucha, zaczęły mnie boleć także nerki i kręgosłup. Zabrano mnie do szpitala.

Co do samych treningów – gdy przygotowywałam się do podwójnego Ironmana, miałam zazwyczaj dwa treningi dziennie (bieganie albo rower), a wieczorem basen. W najcięższym okresie przygotowawczym miałam około 20 godzin treningów.

Co ze zmęczeniem?

Czułam wtedy ogromne zmęczenie. Najgorzej było podczas weekendów, bo wtedy realizowałam najcięższe treningi. Najdłuższy z nich trwał 8 godzin. Był też czas, kiedy przygotowywałam się do Otyliady (12-godziny maraton pływacki) – wówczas podczas jednego treningu przepłynęłam 10 km, ale wtedy pomimo zmęczenia, było to dla mnie bardzo motywujące. Mam też takie hasło, które daje mi sporo siły w trudnych sytuacjach: „jak zdecydowałaś, to trenuj”. Dodatkowo, aby utrzymać moją motywację, nie patrzę na rozpiskę treningów tygodniowo, a na rozkład dzienny, bo wiem, że tych aktywności mam sporo i nie chcę się „przerazić”.

Masz spory impact w mediach społecznościowych, w których pokazujesz swoje liczne aktywności, jak podwójny Ironman czy też akcję „Z cukrzycą na kole”. Opowiedz nam o tych działaniach.

Zrozumiałam, że wszystko to, co robię, chcę pokazywać osobom chorym na cukrzycę. Chcę udowadniać, że można robić wiele rzeczy, i że może to być bezpieczne, jak jest się pod opieką lekarza i rozsądnie się do tego podchodzi. Chcę motywować do spełniania marzeń i zarazem docierać do tych osób, które chcą na przykład biegać, ale boją się, że im cukier spadnie. Każda – nawet tak drobna zmiana – ma dla mnie ogromne znaczenie!  Z taką też ideą zorganizowaliśmy z wspólnie z moim kolegą Krzyśkiem Sobczyńskim akcję „Z cukrzycą na kole”, w ramach której każdy z uczestników-diabetyków miał za zadanie przejechać dziennie 400 km na rowerze – trasa Gdańsk-Zakopane. Teraz chciałabym zrobić coś jeszcze bardziej dostępnego, może jakieś krótsze wypady rowerowe, a może lekcje pływania – aby zachęcić do aktywności fizycznej osoby, które na co dzień nie spędzają wiele czasu na sportowo.

Obecnie jesteś związana ze szwajcarską marką obuwia On Running. Jesteś w teamie z polskimi ultra biegaczami, jak Kasia Solińska, Maciej Dombrowski czy Konrad Biela. Jak wygląda Twoja współpraca z marką? Jak udał się Wasz ostatni wyjazd do Szwajcarii?

Z On Running współpracuję od niespełna roku. Jestem zachwycona tą współpracą i ich produktami – a szczególnie jeśli chodzi o buty, których już kilka „wybiegałam”. Ostatnio mieliśmy okazję wyjechać do Szwajcarii. Była nas szóstka, jeszcze Karolina Obstój i Jacek Sobaś. Wszyscy są biegaczami górskimi i mieszkają w górach. Natomiast ja jestem biegaczką asfaltową, a jedyny bieg górski, z jakim miałam do czynienia – to ten 10-kilometrowy w Bieszczadach. Często za nimi nie nadążałam, a byłam przecież po podwójnym Ironmanie. To było niezwykle ciekawe doświadczenie. Podczas naszych wejść w góry, miałam bardzo wysokie tętno (160), no i oczywiście – zadyszka. Znowu ogromnie dużo się nauczyłam i wyjazd był naprawdę super.

Ostatnie pytanie… co daje Ci sport – triathlon i kolarstwo?

Przede wszystkim sport pomaga mi uwolnić nadmierne emocje oraz frustracje. Już teraz wiem, że gdy ruszam się tak umiarkowanie, czyli „mata i hantelki” to jednak potrzebuję znacznie więcej. Lubię to uczucie, kiedy mam dużo ruchu i czuję się spełniona. Oczywiście są chwile, kiedy po prostu nie chce mi się nic robić, ale takie myślenie trzeba od razu wyłączyć, założyć buty i wyjść z domu i sobie np. pobiegać.

rozmawiała: Magdalena Bryś, pod red., S.WS.

fotografia: zasoby archiwalne M.M.

Aby dowiedzieć się więcej, kliknij tutaj

Maja Makowska – znana w sieci jako Sugar Woman – to triathlonistka, ultrakolarka, biegaczka i pływaczka, od 8 roku życia chorująca na cukrzycę typu 1. W trakcie swojej kariery sportowej, trzy razy ukończyła zawody IRONMAN, a jako czwarta Polka i prawdopodobnie pierwszy diabetyk na świecie – DOUBLE IRONMAN. Swoim sportowym przykładem codziennie udowadnia, że z cukrzycą da się żyć aktywnie. Jej motto brzmi: „Szukam rozwiązań, nie problemów”. Maja podejmuje także wiele inicjatyw, które mają na celu uświadomienie innym, że mając cukrzycę, można uprawiać sport. Była organizatorką i jednocześnie uczestniczką akcji „Z cukrzycą na kole” (polegającą na pokonaniu 800 km z Zakopanego do Gdańska w 30 h na rowerze) oraz ambasadorką inicjatywy „Dłuższe życie z cukrzycą”. Aktywność sportową Mai Makowskiej można śledzić na Facebooku oraz na Instagramie.