Przebiec 377 km to niesamowite wyzwanie dla organizmu i dla umysłu biegacza. Co roku na trasie Biegu Kreta Hardcore grupa zawodników, którzy wierzą, że pokonają wszelkie przeciwności, podejmuje zmagania na tak długim, górskim dystansie. Beata Blaszke, biegaczka długodystansowa, zajęła w tej edycji drugie miejsce na mecie wśród kobiet. Rozmawiamy z nią o tym, jak się biegnie tak długi bieg, oraz jakie przygotowania i emocje temu towarzyszą.



Katarzyna Krupicka:
Beata, ogromne gratulacje zajęcia drugiego miejsca wśród kobiet w Biegu Kreta! Niesamowity dystans! Jesteś wspaniałą ultraską, która staje na podiach wielu biegów długodystansowych, ultra właśnie. W zeszłym roku na Biegu 7 Szczytów podczas DFBG zajęłaś 2 miejsce open kobiet (240 km). Skąd pojawił się u Ciebie pomysł na to, aby wystartować w tym roku w Biegu Kreta? To aż 377 km! B7S pozostawił niedosyt?

Beata Blaszke: Szczerze mówiąc, nie miałam pomysłu na bieg. W pewnym sensie, jeśli można tak powiedzieć, to czułam się spełnioną biegaczką. Jakiś czas temu postanowiłam spróbować pobiec Małego Kreta, bieg bez oznaczeń, by w kolejnym roku spróbować wystartować na pełnym dystansie. I tym oto sposobem wylądowałam na tym biegu rok wcześniej.

KK: Jak wyglądały Twoje przygotowania do startu w Biegu Kreta Hardcore? Zdradzisz nam, jakie jednostki treningowe stosowałaś, aby najefektywniej kumulować obciążenia pod tak długi dystans?

BB: Gdybym to ja sama się przygotowywała, zapewne byłyby to długie wybiegania, góry, hałdy, podbiegi, siłownia. Pomógł mi się przygotować kolega, który hobbystycznie zajmuje się trenowaniem i rozpisywaniem planów treningowych, Bartłomiej Maczuga. Od listopada zeszłego roku trenowaliśmy szybkość. Było więc zmienne tempo, rytmy, skipy, podbiegi,  interwały i siłownia. Ale tylko 50 km na tydzień. Od stycznia tego roku zaczęliśmy zwiększać dystans tygodniowy i weszły już góry. Treningi były podobne, ale dystans coraz większy. Wzięłam udział w kilku biegach kontrolnych, by zrobić dłuższe wybiegania. Została siłownia,  doszły masaże, więcej rozciągania i rolowania.

KK: Czyli miałaś świetną pomoc znajomego w przygotowaniach. A jak się czułaś jeszcze przed biegiem? Jakie emocje Ci towarzyszyły w przygotowaniach do biegu?

BB: Podczas tych 10 tygodni byłam skupiona na robocie, która była do zrobienia. Był cel i droga do niego. Im bliżej biegu, tym większy stres, tym więcej głupot przychodziło mi do głowy. Przed samym startem stres był jeszcze większy. Byłam wyciszona i spokojna dla ludzi z zewnątrz. Ale w środku nie, nie było spokoju.

KK: Stres jest chyba nieodłączny, gdy nam na czymś bardzo zależy. Więc ja to kompletnie rozumiem! Powiedz mi w takim razie, co najbardziej Cię zaskoczyło na trasie? Pozytywnie lub negatywnie?

BB: Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że support bardzo się przydał! Nie musiałam o wszystkim myśleć sama, miałam pomocników. I nogi, że chciały biec i nie bolały cały czas. Szef, który pojawił się na rowerze, a potem jeździł autem i robił zdjęcia. Przepiękna trasa, cudne widoki, które do pewnego momentu doceniałam. Sen, że wystarczyły tylko 4 godziny.
A negatywnie… na pewno pogoda! Wiedziałam, że będzie zimno, ale nie sądziłam, że aż tak. Deszcz, ulewa, słońce, deszcz, śnieg… Zmienność pogody i… kamienie na zbiegu ze Ślęży. Na początku jakoś nie przeszkadzały, było ich mniej. Pewnie złośliwy organizator je tak sprytnie poukładał (śmiech).

KK: Haha, na pewno to organizator (śmiech). Wspomniałaś o śnie, czyli robiłaś drzemki? Nie postawiłaś na bycie ciągle w ruchu, aż nie dobiegniesz do mety?

BB: W moim założeniu były przewidziane drzemki, gdyż wiedziałam, że bez nich nie dam rady. Postanowiłam wykorzystać miejsca, w których były warunki do spania, aby nie zasypiać w samochodzie. Kąpiel, wyciągnięcie się, pozycja horyzontalna – tego mi było trzeba. Batorów i Stary Gierałtów to były te miejsca, gdzie drzemałam po 2 godziny.

KK: Czy miałaś jakieś problemy podczas biegu? Coś nie poszło po Twojej myśli?

BB: Biegnąc do Batorowa, zbiegając z górki, zobaczyłam napis: Szczytna. Nogi się pode mną ugięły, bo w perspektywie było drapanie się pod tę górę. Zadzwoniłam więc do mojej Ani, by zapytać, czy nie zbłądziłam. Na szczęście nie. Za Pasterką były torfowiska, kładki tam były bardzo śliskie. To był wolny odcinek. Potem mnóstwo powalonych drzew i chodzenie wokół komina. Czas uciekał, a kilometry nie chciały za bardzo iść do przodu.

KK: Uważasz, że byłaś dobrze przygotowana na każdą ewentualność? Czy teraz z perspektywy czasu coś byś zmieniła?

BB: Tak, byłam na wszystko przygotowana. Jedyną rzeczą, którą bym zmieniła, to nocny support, ktoś do towarzystwa w nocy. Mniej senna bym była, mniej bym się myliła, szybciej by się biegło.

KK: Tak, nocą i z małą ilością snu łatwiej o pomyłki. A czy biegłaś z kijami? Uważasz, że na tak długiej trasie to potrzebny sprzęt?

BB: Tak, biegłam z kijami. To zdecydowanie potrzebny sprzęt na tym biegu. Bardzo odciąża nogi. Oczywiście nie na każdym odcinku. Ale pod górę dla mnie był bardzo pomocny!

KK: Liczyłaś może, ile litrów płynów wypiłaś w trakcie biegu i jak dużo zjadłaś? Taki dystans zapewne wymaga naprawdę sporego zaplecza jedzenia i picia.

BB: Na każdym punkcie żywieniowym piłam ok. pół litra ciepłej herbaty. Między punktami – do pół litra płynów. Myślę, że ok. 12-14 litrów wyszło z całego biegu. Jedzenie… ryż z jabłkami, zupa pomidorowa, na którą nie mogłam już patrzeć, bulion, zupa krem z pomidorów, naleśniki, makaron z warzywami, zupa dyniowa, ciasto drożdżowe, ogórki, pierogi ruskie, pizza, ziemniaki, surówki, kotlet serowy… Sporo jadłam, gdyż organizm szybko się wychładzał i musiał się jakoś rozgrzać. Cały czas byłam głodna, jak nie ja. Nawet dziewczyny moje były bardzo zadowolone z tego, ile jadłam. Do tego dextroza, musy, kisiele,  batony, galaretki…

KK: No tak, bieganie ultra to w dużej mierze jedzenie i picie. Sporo tego było! Co czułaś, gdy dobiegłaś do mety? Jaka była Twoja pierwsza myśl?

BB: Było mnóstwo emocji! Cały czas płakałam. Bardzo się cieszyłam, że to zrobiłam. Byłam wdzięczna organizatorom, że mnie wybrali i całej mojej ekipie: Ani Wlach, Basi Łatak-Skrabut, Violi Paul, Bartłomiejowi Maczuga, Szymonowi Figiela i Agacie Kledecka. Cieszyłam się z czasu, który wyszedł dużo lepszy od tego, który zakładałam.
A pierwsza myśl, “Mamy to!!!”.

KK: Nie dziwię się, emocji musiał być ogrom, też tak zawsze mam. Piękne uczucie! No dobrze, a czy w takim razie długo dochodziłaś do siebie po biegu? Po ilu dniach wyszłaś potruchtać?

BB: Bardzo miałam napuchniętą prawą łydkę i okolice kolana. I tu przyszła z pomocą koleżanka Iwonka Ciuk, która wykonała masaż limfatyczny. Po jej zabiegach opuchlizna bardzo się zmniejszyła. Potem byłam jeszcze u Magdaleny Nitychoruk, która między innymi nakleiła mi tejpy na tę nogę. Następnego dnia poszłam bardzo powoli potruchtać. A ponieważ noga nie bolała, kolejnego dnia pobiegałam już nieco szybciej. Pierwsze bieganie było po 10 dniach.

KK: Gdybyś mogła doradzić ultraskom, które chciałyby przebiec Bieg Kreta Hardcore, o czym warto pamiętać, przygotowując się do biegu – co by to było? Takich kilka wskazówek dla nich od Ciebie.

BB: Mogłabym im doradzić tak:

  1. Zastanówcie się, czy to dobry pomysł i czy rzeczywiście chcecie to zrobić (śmiech).Weźcie ze sobą support! Kogoś, kto będzie jeździł za wami i pomagał. I kogoś, kto w nocy będzie z wami biegł.
  2. Przygotowanie treningowe: długie wybiegania, góry, siłownia – słowem urozmaicone treningi. I bieganie tak ok. 100 km na tydzień.
  3. Zadbajcie o regenerację i odpoczynek.
  4. Startujcie z czystą głową.
  5. Potraktujcie to jako zadanie do wykonania, które kończy się dopiero na mecie.
  6. Ważny jest optymizm! Przygotowujecie się i jesteście w stanie to zrobić!
  7. Podczas biegu nie myślicie, tylko przebieracie nogami. Lewa, prawa, lewa, prawa… Żeby się nie pomylić (śmiech).

KK: W 2023 r. było 240 km, teraz 377 km… to, co będzie następne? GSB? Jakie masz dalsze plany?

BB: Na razie nie mam planów. GSB pojawiło się w mojej głowie już w ubiegłym roku, zanim pojawił się pomysł na Kreta. Pewnie kiedyś znowu wróci. Póki co nie planuję tego.

KK: Bardzo Ci dziękuję Beato, za rozmowę i podzielenie się z nami swoim doświadczeniem oraz emocjami. I oczywiście jeszcze raz ogromnie gratuluję czasu biegu i zajętego miejsca!

 

Beata Blaszke, ultraska, biegaczka górska i długodystansowa, członkini grupy Góral z Mazur Running Team. Na podium ukończyła takie biegi jak: Bieg Kreta Hardcore w 2024 r. (2 miejsce open), Bieg 7 Szczytów podczas Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich w 2023 r. (2 miejsce open), Ultra Roztocze na dystansie 120 km w 2019 r. (2 miejsce open).

Z Beatą Blaszke rozmawiała Katarzyna Krupicka
Fot. Tomasz Wysocki