Igrzyska Olimpijskie wzbudzają wiele emocji – zarówno wśród kibiców, zawodników, jak i całych sztabów szkoleniowych. Są bardzo wymagającym wydarzeniem, nie tylko pod względem fizycznym, ale również mentalnym. Psycholog sportu Katarzyna Selwant od wielu lat pracuje z Olimpijczykami i kilka lat temu uczestniczyła w Igrzyskach w Londynie. W tej rozmowie zdradzi nam między innymi to, jak wygląda praca psychologa sportu na Igrzyskach oraz jakie strategie treningu mentalnego stosują najlepsi sportowcy.


 

Jak zaczęła się Twoja przygoda z psychologią sportu?

To jest bardzo ciekawa historia. Do tej pory uprawiam curling, czyli kamienie na lodzie i szczotkowanie, zimowy zespołowy sport olimpijski. Tworząc wspólnie z koleżankami drużynę, już widziałam  różne możliwości, które daje psychologia sportu, np. procesy grupowe, komunikacja, czy zgranie drużyny. Wprowadziłyśmy je od samego początku i naszą drużynę budowałyśmy na solidnych podstawach, nie tylko sportowych, ale również związanych z szeroko pojętym team buildingiem. I to bardzo zaprocentowało, gdyż moja drużyna jest jak rodzina! Niezmiernie się przyjaźnimy, uwielbiamy spędzać ze sobą czas, nawet poza lodowiskiem. Jeździmy razem na wakacje, często się odwiedzamy całymi rodzinami. Druga sprawa jest taka, że byłam zawodniczką bardzo słabą mentalnie, nie radziłam sobie z emocjami. Z emocjami wygrywania i przegrywania. To było trudne, aż stwierdziłam, że tak nie może być; w końcu skończyłam psychologię. Bardzo szybko zauważyłam, że tak się dzieje i to był pierwszy impuls, żeby w ogóle zainteresować się psychologią sportu. W tym czasie nie było w Polsce studiów z psychologii sportu, były zupełnie inne możliwości dokształcania się w tym kierunku i z nich wszystkich skorzystałam.

Jak to się stało, że trafiłaś do kadry olimpijskiej?

Ukończyłam wszystkie możliwe szkolenia w Polsce, zdobyłam również tytuł psychologa Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz certyfikat Psychologa Sportu Polskiego Towarzystwa Psychologicznego i działałam bardzo prężnie w tych dwóch organizacjach. Oprócz tego już pracowałam jako psycholog sportowy w różnych klubach, prowadziłam własną praktykę, a także współpracowałam z Centralnym Ośrodkiem Medycyny Sportowej. Tam realizowaliśmy program unijny dla siły i odporności psychicznej sportowców przygotowujący do Igrzysk XXX Olimpiady w Londynie. Wykorzystałam tę szansę i możliwości. Zaczęłam współpracę z lekkoatletyką i z innymi sportami olimpijskimi. Niektóre te współprace trwają do dzisiaj i to z medalowym skutkiem. Wtedy też zostałam powołana przez Polski Komitet Olimpijski na Igrzyska Olimpijskie w Londynie w 2012 roku.

Czy wcześniej współpracowałaś ze sportowcami, którzy startowali na Igrzyskach?

Tak, współpracowałam z nimi bardzo intensywnie.

Jak wygląda praca psychologa sportu na Igrzyskach?

Ta praca rozpoczyna się dużo wcześniej niż na samych Igrzyskach. To, co widzimy na Igrzyskach, to jest tylko finał, taka kumulacja, wisienka na torcie sportowej współpracy psychologicznej. Bardzo dużo pracy wymaga utrzymanie wysokiego poziomu fizycznego i mentalnego zawodników podczas tak dużej imprezy sportowej. Na Igrzyskach byli również zawodnicy, z którymi wcześniej nie współpracowałam, wtedy była to taka pomoc doraźna, wspacie i szybka reakcja na sytuacje, które się zadziały podczas IO.

Czy spotkała Cię na Igrzyskach jakaś trudna sytuacja, która szczególnie utkwiła Ci w pamięci? Jak sobie z nią poradziłaś?

Takich sytuacji było mnóstwo. Każdego dnia działy się rzeczy, które absolutnie mnie zaskakiwały, na które i zawodnicy nie byli gotowi. W najróżniejszych i najśmielszych scenariuszach nie mogliśmy tego przewidzieć. Są w sporcie takie sytuacje, o których podręcznik do psychologii sportu nam nie powie, o których możemy się dowiedzieć tylko na wyspecjalizowanych kursach prowadzonych przez wybitnych ekspertów praktyków, jeśli oczywiście będzą chcieli podzielić się taką widzą i doświadczeniem. Wyciągnęłam z tego poważne wnioski i teraz, prowadząc szkolenia z psychologii sportu i sportowego treningu sportowego, mówię o realiach, przytaczam przykłady i edukuję. Bo tych sytuacji nadzwyczajnych było naprawdę mnóstwo każdego dnia. One były niezwykle trudne i trzeba było na nie reagować bardzo szybko. Musieliśmy znaleźć na nie najlepsze rozwiązanie w najtrudniejszych warunkach sportowych.

Czy mogłabyś podać przykład takiej sytuacji?

Tych najtrudniejszych nie mogę przytoczyć, ponieważ jestem objęta tajemnicą olimpijską i tajemnicą wynikającą z mojego zawodu. Przytoczę przykład, który mogę podać, ale muszę zaznaczyć, żeby dać obraz powadze sytuacji Igrzysk, że  nie był on najtrudniejszy, choć nadal niezwykle ciężki. Taka sytuacja: zawodnik nie zakwalifikował się do finału olimpijskiego. Bardzo, bardzo to przeżywał emocjonalnie. Konsekwencją była m.in. utrata stypendium i zmiana klubu. Sportowiec nie wiedział, czy dalej będzie mógł kontynuować swoją przygodę ze sportem, swoją pasję i jednocześnie swój zawód. Jego trener, który był sytuacją tak dogłębnie poruszony, niezwykle zdenerwowany i tak bardzo to wszystko przeżywał, że to jemu było potrzebne natychmiastowe wsparcie psychologiczne. Kibicom wydaje się, że przeżywają porażki i sukcesy tylko zawodnicy. Trenerzy i cały sztab, który jest zaangażowany w to wszystko i jest dookoła zawodnika, oni wszyscy czują na sobie odpowiedzialność za wynik i sportowe wykonanie.

Presja związana z Igrzyskami jest ogromna – zarówno ze strony mediów, otoczenia sportowców, jak i ta nakładana samemu sobie –  w końcu Igrzyska są raz na 4 lata i to wielki przywilej w nich wystartować. Jak nie ulec tej negatywnej presji?

To jest bardzo dobre pytanie. Odpowiem trochę przewrotnie, jak robią to kraje, które mogą sobie na to pozwolić, kraje które mają fundusze, żeby wysłać większą liczbę zawodników na Igrzyska. Biorą młodych rokujących zawodników na Igrzyska po to, żeby oswoili się z tą niesamowitą i wymagającą atmosferą Igrzysk, wioski olimpijskiej i startu na Igrzyskach. Chcą, aby ci młodzi zawodnicy pobyli w wiosce, zobaczyli, jak wyglądają olimpijskie stadiony i ośrodki sportowe, w których odbywają się te jedyne w swoim rodzaju zawody. Te kraje nie liczą od razu na sukces młodych zawodników, bardziej na sam ich start, żeby za 4 lata (na kolejnych igrzyskach) już nie czuli tak ogromnej presji i przytłaczającej atmosfery. Presja igrzyskowa zawsze jest ogromna, jest nakładana przez środowisko zewnętrzne: związek, klub, czasem i rodzinę oraz oczekiwania kibiców, mediów i sponsorów. Jest też ogromna presja wewnętrzna, ponieważ te zawody są rozgrywane co 4 lata. Trudno jest przygotować formę i wstrzelić się idealnie w termin Igrzysk, żeby właśnie tam wystartować jak najlepiej.

W jaki sposób Olimpijczycy się motywują?

To nie jest dobre pytanie i muszę odpowiedzieć trochę z drugiej strony, bo olimpijczycy nie muszą się motywować. Oni są wręcz przemotywowani. Cel i motywacja to jest najlepsze małżeństwo, zawsze to powtarzam. Cel jest znany – czy to są Mistrzostwa Świata czy Mistrzostwa Europy, a tutaj są Igrzyska Olimpijskie raz na 4 lata, więc motywacja jest przeogromna. Nie znam zawodnika, który startuje w IO lub jest ze sportu olimpijskiego i jest blisko kwalifikacji do Igrzysk, który nie chciałby pojechać na IO. Motywacji nie brakuje, motywację trzeba wręcz zdejmować, trzeba zawodników uspokajać, bo wraz z rosnącą po olimpijski horyzont motywacją rośnie też wewnętrzna presja. Niestety wtedy spada pewność siebie, a w konsekwencji wykonanie sportowe.

A w jaki sposób można zmniejszyć tę motywację?

To jest bardzo trudne zadanie. Należy zawodnika uspokajać, nauczyć wcześniej technik i sposobów wracania do równowagi. Sportowiec powinien być spokojny i podchodzić do zawodów tak, jak do ważnych treningów czy sparingów. Jak to się słyszy pierwszy raz, to może brzmieć dziwnie, ale przygotowanie i startowanie na zawodach (małych i dużych) z taką samą motywacją byłoby tutaj najlepszym rozwiązaniem. Chodzi o to, żeby nie dodać na tych Igrzyskach nic „więcej”. Kibice oczekują, że właśnie będzie to coś „więcej”  np. jakaś „ekstra” siła w nogach, czy motywacja która da medal olimpijski. Chodzi o to, żeby zrobić „swoje”.

Jakie strategie treningu mentalnego stosują Olimpijczycy, które właśnie mogą pomóc w tym uspokojeniu się?

Przede wszystkim strategie i ćwiczenia ze sportowego treningu mentalnego, psychologii sportu, czasem nawet coachingu sportowego, które są wypracowane i przetestowane dużo wcześniej, które już weszły w rutynę startową  zawodników. To nie jest nic nowego, nic dodatkowego. Mogą to być proste ćwiczenia oddechowe albo analiza startu i wykonania. Świetnie to było widać u austalijskiej zawodniczki skoku wzwyż, która po każdym skoku siadała, otwierała swój zeszyt i robiła notatki. Ten zeszyt był kolorowy, były tam jakieś rysunki, a nawet naklejki. Ta zawodniczka zawsze była uśmiechnięta, miała też swój dialog wewnętrzny, widać było, że coś do siebie mówi przed skokiem i po skoku. Są też różne ćwiczenia na koncentrację. Dodatkowo, docenianie swoich sukcesów, czyli też praca nad pewnością siebie. Musiałabym osobny wywiad na ten temat zrobić (uśmiech).

Z tym dialogiem wewnętrznym mi zawsze będzie się kojarzyć Jelena Isinbajewa, gdzie widać było na nagraniach, że zawsze przed każdym skokiem coś do siebie mówi.

Jelena Isinbajewa zamykała się w takim tunelu koncentracyjnym, ponieważ zakładała na siebie ręcznik albo kaptur, kuliła się leżąc na stadionie, trochę udawała, że jej nie ma, bo wtedy kontaktowała się sama ze sobą.

Czy jest jakaś różnica między nastawieniem mentalnym na Igrzyskach a na innych zawodach sportowych wśród zawodników?

Podręcznik powie, że nie powinno jej być. Ale moje doświadczenie powie, że jest. Istnieje tyle czynników zewnętrznych, tyle bodźców, że trudno jest wrócić do takiego swojego po ang. „core”, do swojego rdzenia, do siebie tu i teraz. Dlatego to pozytywne nastawienie też gdzieś ucieka i trzeba do niego cały czas powracać. Trzeba sobie powtarzać i przypominać, po co ja tutaj jestem, dlaczego ja tutaj jestem, co ja tutaj robię i jakie ja mam zadanie, jakie są moje konkretne cele zadaniowe, które muszę wykonać – na zasadzie przypominania i powracania do siebie.

Czy teraz dalej współpracujesz z zawodnikami, którzy obecnie startują na Igrzyskach?

Tak, właśnie przed chwilą skończyłam spotkanie z zawodnikiem, który wrócił z IO. Już zaczynam pracę nad przygotowaniem zawodników i zawodniczek do kolejnych Igrzysk w Los Angeles.

Właśnie chciałam jeszcze zapytać o takie spotkania już po starcie. Domyślam się że one mogą być równie trudne i wymagajcie, jak takie przed lub w trakcie Igrzysk.

Tak, to jest przepracowanie tych wszystkich niewyobrażalnych emocji, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Kiedy emocje opadną i przychodzi czas na chłodniejsze spojrzenie na sytuację. To jest dobry moment, żeby wyciągnąć wnioski, pomyśleć sobie, co było dobre i co należy kontynuować, a co należy przestać robić, co zacząć robić. Analiza wszystkiego pod względem fizycznym, technicznym, taktycznym oraz mentalnym.

A czego sportowcy amatorzy mogą się uczyć od Olimpijczyków?

Zawzięcia, zacięcia, walki absolutnie do końca, a w kluczowym momencie sięgnięcia po złoty medal. Szczególnie w Polsce jest to bardzo potrzebne, ponieważ uważam, że my w Polsce mamy deklarowaną wysoką samoocenę i pewność siebie, ale ona jest niepewna i wystarczy czasem lekkie potknięcie, aby te wszystkie cechy i umiejętności, które deklarowaliśmy, leżały na przysłowiowej podłodze.

Trochę odrywając się od tematu Igrzysk, chciałabym zapytać – kiedy w sporcie warto sięgnąć po wsparcie psychologa sportu?

Może powiem nie tylko o Polsce, ale też o tym, co zauważyłam za granicą. Tam już bardzo młodzi zawodnicy mają takie wsparcie psychologiczne i psychoedukację w sportowym treningu mentalnym, która później bardzo procentuje. Widzę też u siebie w gabinecie coraz młodsze osoby, które przychodzą, które tego potrzebują. Bardzo mnie cieszą też rodzice, którzy się do mnie zgłaszają – rodzice młodych zawodników, którzy zaczynają przygodę ze sportem, którzy chcą się dokształcać i chcą wiedzieć, jak to robić poprawnie. Prowadzę dla rodziców specjalne szkolenia i konsultacje. Trening mentalny jest po prostu elementem treningu sportowego.

A jak radzić sobie z różnymi kryzysowymi momentami? Np. z brakiem motywacji, kiedy coś nam nie wychodzi albo nagle po prostu nie chce się nam wyjść na trening?

Profesjonalny sportowiec powiedziałby, że jest to źle postawiony cel. Bo jeśli cel nie jest dla ciebie ważny, nie jest twoim priorytetem, to o tę motywację też będzie trudno albo będzie ona na krótko. To też widzimy w przypadku postanowień noworocznych. Przez cały rok chodzę na basen i widzę, co się dzieje w styczniu i lutym, a panie w szatni zawsze mówią: „No, kiedy te postanowienia noworoczne w końcu wygasną? Żeby tych kurtek było mniej!” (uśmiech).

Lubię zadawać pytanie: jeśli „to” miałoby być twoim priorytetem lub też palącą potrzebą, to co byś zrobił, żeby to osiągnąć? Kiedy nagle naprawdę potrzebujemy „coś” zrobić, to jesteśmy w stanie rzucić absolutnie wszystko, bo to jest naszym prawdziwym priorytetem. Im jesteśmy starsi, im mamy większe zobowiązania rodzinne czy zawodowe, to jest nam też trudniej, jeśli chodzi o aktywność sportową. Jest wtedy wiele innych  priorytetów, wiele rzeczy, którymi chcemy/musimy się zająć. Ale jeśli sobie pomyślimy, „co by było, gdyby to było moją palącą potrzebą”, ciekawie zmienia się nasza perspektywa.

A co z zawodnikami w sytuacji kontuzji albo jakiejś choroby? Wtedy często tą motywację się traci, czasami pojawiają się myśli typu „po co się znowu starać, jeśli znowu może się przypałętać jakaś kontuzja”. Jak sobie wtedy poradzić?

Należy pamiętać, że kontuzja i wymuszone przez zdrowie, przestoje w treningu, zdarzają się każdemu sportowcowi. Jest to niestety nieodłączny element kariery zawodowej sportowca, ale też człowieka. Jest to bardzo trudne, szczególnie jeśli ktoś jest cały czas w ruchu, jest aktywny zawodowo, rodzinnie czy sportowo, niełatwo jest się z tym pogodzić. Tutaj potrzebujemy otoczyć się osobami, które będą dla nas wsparciem, które będą nam przypominały o tym, że z tego wyjdziemy, że po burzy wychodzi słońce, że wygrają ci, którzy ten czas jak najlepiej wykorzystają.

Czy na koniec chciałabyś coś jeszcze dodać, coś jeszcze dopowiedzieć?

Warto dopowiedzieć jeszcze słowo o motywacji wewnętrznej i zewnętrznej. Profesjonalni sportowcy mają bardzo dobrze i mądrze rozbudowaną motywację wewnętrzną. Jeśli uprawiali by sport tylko dla nagród, dla blichtru, dla sławy, to  już dawno by z tego zrezygnowali, ponieważ  motywacja zewnętrzna jest dobra tylko na krótki moment, na jakiś etap. Zauważmy, że są sportowcy, którzy startują na kolejnych już Igrzyskach, np. Djokovic jest już na 5 Igrzyskach. Motywacja wewnętrzna daje nam podejście długodystansowe. To jest wspaniałe, i do tego zachęcam i każdemu życzę.

 

Katarzyna Selwant – psycholog sportowa, psycholog olimpijska, szkoleniowiec, autorka 3 książek: Zejdź z Kanapy, Siłownia Umysłu oraz Trening Wygrywania, mistrzyni curlingu i komentatorka sportowa. Więcej na temat naszej Rozmówczyni znajdziecie na jej stronie: www.psycholog-sportowy.pl.

 

 

 

 

 

tekst: psycholog sportowy, Karolina Bagińska
fotografia: Monika Dratwa